Aż 23 wilki liczyła wataha, którą udało się sfotografować jednemu z turystów w Bieszczadach. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że zwierzęta te żyją zazwyczaj w grupach liczących… 6 do 8 drapieżników.
Niecodzienny widok stał się udziałem Adriana Czecha z Sanoka, który w niedzielę przed Nowym Rokiem wędrował doliną Sanu pod Otrytem.
– Lubię wędrówki doliną Sanu, bo zawsze można coś ciekawego zobaczyć, ale tym razem to była przygoda życia – opowiada szczęśliwy autor zdjęć. – Część wilków grzebała w rozwalonym balocie sianokiszonki, kilka z nich myszkowało po łące, stąd chwilę zeszło mi zanim je policzyłem – wiedziałem, że było ich ponad 20.
Drapieżniki pozwoliły mu się zbliżyć na tyle, by przy użyciu teleobiektywu mógł zrobić im kilka zdjęć. Zaskoczenie i spora odległość do wilków sprawiły, że początkowo nie dostrzegł on wielu szczegółów. Dopiero później upewnił się, że były to dokładnie 23 osobniki. Zobaczył też, że jeden z nich ogryzał zrzut poroża jelenia. – Ustaliłem to dopiero w domu analizując zdjęcia, dlatego ten zrzut został na miejscu – już po niego nie wróciłem, zresztą teraz leży on pewnie w głębokim śniegu – przyznaje Adrian Czech.
Jak się okazuje, początek roku to najlepszy okres na „podglądanie” tych pięknych zwierząt. – Styczeń i luty to czas rui u wilków, stąd tracą one nieco ze swej wrodzonej ostrożności i łatwiej je zobaczyć w terenie – potwierdza Edward Marszałek, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.
Wilk, wilkowi – wilkiem?
Prawdopodobne jest, że to właśnie z tej watahy pochodził zagryziony basior, znaleziony w Sylwestra w okolicy Tworylnego w dolinie Sanu. Na martwe zwierzę natrafił turysta. – Straż Leśna zabezpieczyła je do momentu przeprowadzenia sekcji przez lekarza weterynarii. Powiadomiona została Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Rzeszowie – informuje rzecznik krośnieńskiej RDLP. – Sekcja przeprowadzona przez lekarza weterynarii 2 stycznia wykazała, że przyczyną śmierci było zagryzienie przez inne wilki.
Liczne rany kąsane wskazywały, że potężny, ważący 55 kg basior, walczył mocno, nim padł od kłów swych pobratymców. – Wilk miał poprzerywane tętnice pachwinowe, rany na żebrach, uszkodzone płuco i wyrwany kawał mięsa z karku. Wykluczony został udział człowieka – mówi nadleśniczy Marek Bajda. – Trzeba pamiętać, że w tym okresie zaczyna się cieczka u wilków, a w watahach, które liczą coraz więcej osobników, trwa ostra rywalizacja o przywództwo i prawo udziału w rozrodzie. Ponieważ w rozrodzie uczestniczy zwykle dominująca para, ewentualna konkurencja jest bezwzględnie ze stada usuwana – wyjaśnia.
Jak potwierdzają leśnicy, tego typu przypadki odnotowywane były w ostatnich latach na terenie wielu nadleśnictw w Bieszczadach.
(Więcej o wilkach w artykule: Zwierzęta w Bieszczadach: O zwyczajach wilka słów kilka…)