Dwa stereotypy Bieszczad ścierają się ze sobą w polskiej świadomości: stereotyp Bieszczad tragicznych i stereotyp Bieszczad pięknych. By je poznać, posmakuj uroków turystyki z namiotem oraz rozmów z ludźmi.
Komercja ponad wszystko?
W erze konformizmu i wygód – niestety i Bieszczadom się dostało wiele cywilizacji. Rozrastające się wszędzie agroturystyki, luksusowe pensjonaty, oferujące wszelakie wygody i oczywiście WiFi, a coraz częściej sauny i baseny, odebrały Bieszczadom to, co wszyscy w nich podziwiali – dzikość, spokój i pewnego rodzaju „przystanek w pogoni za masówką”.
Powstaje tutaj pewien konflikt wewnętrzny, bo z jednej strony powinniśmy zrozumieć, że ludzie tutaj żyjący w większości utrzymują się z turystyki, więc muszą dostosowywać się do tego, czego oczekują turyści. Z drugiej strony Ci prawdziwi poszukiwacze tego, co jest najpiękniejsze w Bieszczadach, czyli natury i spokoju, skazani są na „wygody” bądź już tutaj nie przyjeżdżają. Chociaż…
Może jednak nie tylko wygody…
Są jeszcze takie miejsca, gdzie można spędzić czas, bez zasięgu telefonu i bez internetu. Bez światła i bez bieżącej wody. I miejmy nadzieję, że przypadkowy i „wygodnicki” osobnik tam nie trafi.
Takie są bazy namiotowe
Miejsca nie przypadkowe, z klimatem i atmosferą wspólnoty. Nikt tutaj nie jest samolubny, są wspólne ogniska, wspólne rozmowy. Można się podzielić kawałkiem kiełbasy i pośpiewać przy gitarze. Wtedy jakoś wszystkim będzie łatwiej, milej i przyjemniej. Czasem takie spotkania owocują znajomością na wiele lat. A na pewno da pojęcie o tym jak warto spędzać czas – na rozmowie z ludźmi. Po prostu rozmowie.
Pod namiotem, czyli pozostałość prawdziwej turystyki
Baza namiotowa, to obiekt sezonowy, wykonany ze znacznie mniej trwałych materiałów niż chata, wymaga też znacznie większego nakładu pracy, sił i środków do prawidłowego funkcjonowania niż bardziej solidne obiekty pod “sztywnym” dachem. Nie można zapominać o tym, warto dołożyć troszkę swego zaangażowania w prawidłowe działanie bazy, choćby tylko po to, by kolejni wędrowcy, mogli wygodnie spędzić tu noc.
Korzenie baz namiotowych to właśnie wspólne biwakowanie, więc należy się zachowywać jak w miejscu, gdzie zebrali się ludzie chcący zanocować pod namiotami. Kto kiedykolwiek bywał na obozach harcerskich, wyprawach studenckich lub na obozie wędrownym ten wie, że organizowanie biwaku to wspólne zbieranie drewna na opał, czerpanie wody ze źródła, zabezpieczanie namiotów przed deszczem, dzielenie się obowiązkami przy przygotowaniu posiłków itp. To śpiew przy ognisku, opowieści, dzielenie się jedzeniem do rana. Tych chwil za kilkanaście lat nie odbierze pamięci nikt.
W Bieszczadach jest kilka baz namiotowych i studenckich
Baza namiotowa Łopienka
Baza znajduje się w okolicach Cisnej w dolinie Łopienki w środkowej części Bieszczad w otoczeniu szczytów: Łopiennika, Jam i Korbani.
Czynna jest od 1 lipca do września-czasem do końca, czasem do połowy września – zależnie od zapotrzebowania turystów. Prowadzona jest przez Akademicki Klub Turystyczny SGGW przy Oddziale Międzyuczelnianym PTTK w Warszawie. Jest tam ok 30 miejsc noclegowych w 10-osobowych namiotach bazowych oraz możliwość rozbicia własnego namiotu na polu namiotowym, mogącym pomieścić przynajmniej 50 osób. Na bazie znajdziemy również wiatę z murowanym piecem i kominkiem, gdzie każdy turysta swobodnie może skorzystać z jej dobrodziejstw. Na wyposażeniu jest oczywiście też przyzwoita umywalnia oraz ponoć najlepszy w Bieszczadach „wychodek”. Nocleg w namiotach odbywa się na materacach znajdujących się na drewnianych podestach a dodatkowo do dyspozycji każdego nocującego są koce.
Na Łopience panuje dobra turystyczna atmosfera, prawdziwy bieszczadzki klimat, każdy turysta zostanie poczęstowany tradycyjną miętą. Zaopatrzenie zapewnia pojawiający się, co dwa dni sklep objazdowy, zaś najbliższy większy sklep znajdziemy w Cisnej około 2 godzin drogi od bazy.
Baza studencka Rabe
Położona jest w zachodniej części Bieszczadów w okolicy Baligrodu, na północnych stokach zalesionego grzbietu Wysokiego Działu, w środkowej jego części w rejonie Przeł. Żebrak, w dolinie Rabiańskiego Potoku.
Prowadzona jest przez Studencki Klub Podróżniczy “Czwórka” działający w ramach warszawskiego Oddziału Mazowsze PTTK. Czynna jest od końca czerwca do połowy września. Na tym całkowicie odludnym i dzikim terenie, to jest bardzo dobrze zagospodarowana baza, oferuje turystom 30 miejsc noclegowych w namiotach bazowych NS-ach i “harcerzach”, gdzie śpi się na podwyższeniach imitujących prycze zaopatrzonych w materace i koce. Można też nocować we własnych namiotach, pod które przeznaczony jest sporych rozmiarów płaski teren w obrębie bazy.
W bazie do dyspozycji jest obszerna świetlica urządzona w dużej bazowej chacie, gdzie można coś ugotować, bądź po prostu się ogrzać. Do dyspozycji jest również gazowa kuchenka. Mycie zapewnione w polowej myjni z ciepłą wodą, ale jeśli ktoś woli – może myć się w strumieniu Rabiańskiego Potoku. Wychodek ma wdzięczną nazwę: “Błękitna Rapsodia” (i tam jest jedynie zasięg sieci). Jest tu także przygotowane drugie miejsce na ognisko-z rusztem, otoczone dwiema wiatami.
Wodę pitną zapewniają dwa pobliskie strumienie, a do Rabiańskiego Potoku prowadzą nawet schodki. Z atrakcji, jakie przygotowano dla turystów na bazie zainstalowano prowizoryczne boisko do siatkówki. Ponadto każdy wędrowiec może liczyć na herbatę i miłą atmosferę. Do najbliższego sklepu mamy stąd, co najmniej 5 km.(Wola Michowa lub Baligród).
Skansen turystyki
Takie miejsca to już skansen turystyki w Bieszczadach. Ostatnie zachowane „przysiółki” dzikości i natury, jakie jeszcze kilkanaście lat temu ściągały w te rejony prawdziwych miłośników prawdziwej turystyki. Teraz rządzą prawa ekonomii, tj. popyt – podaż. A ci, co spali pod namiotami, odchodzą ze swoimi wspomnieniami do „niewygodnej” przeszłości.
Słowami pana Witolda. St. Michałowskiego: „Biegu wydarzeń nic nie zmieni, choć czasem może zebrani w gronie przyjaciół z nostalgią wspominamy, ile trudu kosztowało przejście grzbietu Otrytu, noszenie dwutygodniowego zapasu chleba, czy odnajdywanie nikłego śladu ścieżki […] takie Bieszczady przetrwają już tylko w legendzie”.
One właśnie miały być atrakcją dla dewizowych cudzoziemców. Ostatnią w Europie enklawą „pierwotnej karpackiej puszczy”. Takich Bieszczadów już nie ma i nie będzie, choć dla wielu pozostaną na zawsze krainą pierwszej w życiu i być może ostatniej Wielkiej Przygody, Wielkiej Miłości, Wielkiej Próby. Pamiątką z najpiękniejszych, górnych i chmurnych lat młodości”
Oby jak najdłużej
Mam nadzieję, że pazur wszechobecnej komercji nie sięgnie w kierunku tych ostatnich bastionów, gdzie ogrzejesz się przy ogniu, jak sam go rozpalisz, umyjesz się w wodzie przy potoku i zobaczysz niebo – bez neonów i świateł cywilizacji.
Materiały źródłowe:
„Studenckie Bazy namiotowe”
„Hajże na Bieszczady”- Witold. St. Michałowski