Szukasz szczęścia w miłości? W Bieszczadach odwiedź Grób Hrabiny

Fot. Krzech/cc/wikimedia,org

Grób Hrabiny… Nazwa ta, dla niewtajemniczonych, może brzmieć nawet dość upiornie. Położona w bieszczadzkiej dziczy mogiła, w rzeczywistości skrywa ciała dwóch osób, które bynajmniej nie powinny wzbudzać grozy. Co więcej, nazywani bieszczadzkimi Romeo i Julią – dawni właściciele Sianek, według legendy, przynoszą szczęście w miłości…

O magicznej mocy Grobu Hrabiny pisze m.in. Andrzej Potocki w „Legendach i opowieściach bieszczadzkich”: Możecie nie wierzyć, ale zapewniam was, że jest takie miejsce w Bieszczadach, które wzmacnia uczucia mających się ku sobie. Trzeba tylko nie opodal źródeł Sanu odnaleźć grób hrabiny i tam zmówiwszy „wieczne odpoczywanie” wyrzec imię osoby, od której oczekujemy dozgonnej miłości. I niechaj nie dziwią was te dwie kamienne płyty nagrobne zatopione w powodzi traw i krzewów, bo tu jak nigdzie indziej widać przemijanie tego, co ludzkie…

A co wiadomo o osobach, które dziś spoczywają w tym kultowym już grobie? Są to Klara i Franciszek Stroińscy, żyjący w XIX w, ostatni właściciele Sianek, dawnej miejscowości położonej w najbardziej wysuniętym na południe punkcie Polski, tzw. „worku bieszczadzkim”. Jest to polska część doliny górnego Sanu, od jego źródeł, aż po Tarnawę Niżną.

Miłość aż po grób

Grób Hrabiny po renowacji Fot. Oblomov2/cc/wikimedia.org

Grób Hrabiny po renowacji Fot. Oblomov2/cc/wikimedia.org

Historia Franciszka i Klary jest opowieścią o wielkiej miłości, w której nie było miejsca na kłótnie, żale, zdrady – tak częste w dzisiejszej rzeczywistości. Ponoć, para ta zakochała się w sobie od pierwszego wejrzenia. Ona – hrabina, on właściciel sporej miejscowości… Nic nie stało na przeszkodzie, by para mogła się pobrać, co też uczynili. Lwowianka bez oporów przeniosła się na włości męża, gotowa podjąć się wszelkich małżeńskich obowiązków. Złym zwiastunem dla nowego związku stała się ogromna wichura, jaka rozpętała się w dniu ślubu Stroińskich (wg innych podań w pierwszym dniu jej pobytu w nowym domu). Okazało się bowiem, że wśród zniszczeń znalazła się także cerkiew, z której zerwał się krzyż i wbił na zachodnim brzegu Sanu. Zaniepokojona Klara poprosiła męża, by w tym miejscu wybudować nową świątynię i uczynić ją wotum ich małżeńskiego szczęścia. Tak też zrobili. I rzeczywiście. Od tego czasu ich życie przypominało sielankę. Para była niezwykle lubiana przez mieszkańców Sianek, doczekała się także syna Stanisława…

26 lat wędrówek

Nieszczęście spadło na nich, jak przysłowiowy „grom z jasnego nieba”. Mając niespełna 40 lat, Klara niespodziewanie zachorowała. Nawet wezwany medyk, się był w stanie jej uratować.

Zrozpaczony Franciszek do końca swoich dni pozostał wierny ukochanej małżonce. Na jej grobie kazał wyryć poruszającą inskrypcję o treści: „Dla tej, która uczyniła mnie najszczęśliwszym z ludzi”. Każdego dnia, przez kolejne 26 lat swojego życia, codziennie – bez względu na pogodę, pokonywał kilka kilometrów, by odwiedzić spoczywającą w mogile – Klarę. Gdy sam zmarł, zgodne z jego wolą pochowano go obok ukochanej.Grób Stroińskich, nazywany umownie Grobem Hrabiny, to dziś jedna z bardzo nielicznych pozostałości po polskiej części Sianek (po drugiej stronie Sanu jest ukraińska). Do mogiły prowadzi jedna droga – ścieżka dydaktyczna Górnego Sanu, mającą swój początek w Bukowcu a koniec przy źródłach Sanu. Jest to trasa dość czasochłonna, musimy bowiem poświęcić na nią ok. 6 godzin, tam i z powrotem. Grób Hrabiny znajduje się około 35 minut przed końcem ścieżki, warto więc przejść ją do końca. Oprócz szczęścia w miłości zyskamy sporo innych wrażeń…

Porozmawiajmy o Bieszczadach!
Dołącz do grupy Bieszczady.Land na Facebooku



Zostań patronem portalu Bieszczady.Land


Bądź na bieżąco!
Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter.