Pani prokurator w czarnym passacie, ostro hamuje przed ciężarówką z drewnem. Na maskę jej auta rzuca się mężczyzna. Z sąsiedniej osobówki padają strzały… Nagrywana w Zwierzyniu k. Myczkowiec scena, która w serialu potrwa maksymalnie 60 sekund, kręcona jest cały dzień! Tak żmudna praca, to codzienność dla ekipy filmowej HBO, która realizuje w Bieszczadach drugi sezon popularnej „Watahy”.
– Pojawiały się pomysły, by zrobić drugi sezon serialu jako historię innej watahy, w innym miejscu niż Bieszczady. Jednak po tym wszystkim, co zobaczyliśmy i co uznaliśmy, że widzowie kochają, wszystkie te pomysły zostały odrzucone. I wróciliśmy w Bieszczady – mówi Bogumił Lipski – scenarzysta oraz producent HBO.
Filmowcy pojawili się w górach początkiem października i planują zostać tu jeszcze do końca lutego. Niewykluczone jednak, że turyści natkną się na ekipę HBO w późniejszych miesiącach. Potrzebują oni bowiem tzw. „dokrętek” w letniej scenerii. Tym sposobem, ostatni klaps może paść nawet w… lipcu, zaś sam serial zobaczymy jeszcze w tym roku.
„Śladami Watahy”
A jakie miejsca w Bieszczadach zobaczymy w drugim sezonie „Watahy”? Filmowcy uchylili rąbka tajemnicy, pokazując np. gdzie „znajduje się” mieszkanie majora Markowskiego, z charakterystyczną ścianą, oklejoną zdjęciami podejrzanych w jego śledztwie. Okazuje się, że mieści się w jednym z domków gościnnych „Wilczej Jamy” w Smolniku. Także w tej miejscowości „mieszka” Rebrow. Wnętrze chaty głównego bohatera zaadaptowano w blaszanej hali, ale… ten sam obiekt z zewnątrz jest zupełnie gdzie indziej, bo w Tarnawie Niżnej. Mieszkańców Zwierzynia z pewnością zainteresuje, wspominana wyżej scena zamachu na serialową prokurator Dobosz. Tam bowiem realizowano te ujęcia.
– Na pewno będzie gdzie organizować wycieczki „Śladami Watahy”, bowiem drugi sezon jest bardziej rozbudowany scenograficznie – zapewnia Artur Kowalewski, jeden z producentów serialu. – Wybudowaliśmy nawet kilka obiektów, a jeśli właściciele terenów, na których stoją – zgodzą się, to być może zostaną one na dłużej – dodaje.
Rebrow z… długą brodą
W II sezonie „Watahy” pojawi się nie tylko wiele nowych lokalizacji, ale i bohaterów. Znalezienie ich odtwórców nie było jednak łatwą sprawą.
– Okazuje się, że jest mnóstwo wspaniałych aktorów, natomiast nie wszyscy pasują to tej opowieści – przyznaje Bogumił Lipski.
Leszka Lichotę, wręcz trudno rozpoznać z… długą brodą i bez munduru strażnika granicznego. Nieuważny widz mógłby go łatwo pomylić z Szeptunem.
Jak zapewniają filmowcy, w kontynuacji „Watahy” będzie się wiele działo, będzie bardziej intrygująco i dziko. Aby pokazać to na ekranie, filmowcy i oczywiście aktorzy, musieli się mocno przyłożyć:
– Pod względem fizycznym i wytrzymałościowym mamy dużo większe przeszkody do pokonania. Góry są te same, ale zmieniły się warunki i są obsypane grubą warstwą śniegu, co powoduje, że łatwiej w nim utknąć i się ześlizgnąć. Nadal trzeba przeskakiwać różne strumienie, a oprócz tego brodzić w śniegu po pas – mówi Leszek Lichota. Jak przyznaje, nie zawsze korzysta on z pomocy kaskaderów. – Jestem takim zodiakalnym lwem i jak nie muszę, to nie robię. Z drugiej strony, jeżeli widzę, że mogę pewne niebezpieczne sceny zagrać sam, to chcę w nich uczestniczyć. Oczywiście w ramach zdrowego rozsądku – zaznacza aktor.
Praca przy minus 28 stopniach
Jednak nie tylko aktorzy musieli podołać wielu wyzwaniom. Cała ekipa mierzyła się z zimą, która w tym roku szczególnie dopisała. – Kręciliśmy m.in. w hali, w której było zimniej, niż na zewnątrz, a temperatura dochodziła minus 28 stopni. Wytrzymać 14 godzin w takich warunkach, było dosyć koszmarnym przeżyciem – wyznaje Kasia Adamik, która ponownie podjęła się reżyserii serialu.
– Trudności realizacyjne polegają na tym, że jak się ma śnieg po kolana albo po pas, przeniesienie kamery i przestawienie się zajmuje 1,5 godziny zamiast 5 minut. I to się tyczy każdej jednej, drobnej rzeczy – potwierdza drugi z reżyserów, Jan P. Matuszyński.
Ekipa nie ustrzegła się też m.in. przeziębień, zapaleń, ale i innych problemów. – Dziś zaliczyliśmy 11. rów – śmiała się na planie w Zwierzyniu, Kasia Adamik . – Już prawie wszyscy z ekipy mają to za sobą – łącznie ze mną.
Zdarzyło się że przez atak zimy, ekipa musiała przerwać zdjęcia, a raz nawet nie mogła wyjechać z hotelu. Filmowcy jednak cieszą się z panujących tu warunków, bo zima na ekranie prezentuje się wspaniale.
Co będzie dalej?
Czego możemy spodziewać się w 2 sezonie „Watahy”? Zarys fabuły, która rozgrywa się 4 lata po wydarzeniach z 1. sezonu, zdradziła Agnieszka Niburska, szefowa PR HBO: – Drugi sezon zaczyna się w momencie, kiedy Rebrow ukrywa się w bieszczadzkiej głuszy. Jest oficjalnie poszukiwany. Prokurator Dobosz, po nieudanej sprawie sprzed kilku lat, związanej z wybuchem strażnicy, nie chce wracać w Bieszczady. Ma jednak miejsce makabryczna sprawa, związana z imigrantami na granicy. To na tyle poważne śledztwo, że bohaterka dostaje wyraźne polecenie od przełożonych, by wrócić w Bieszczady i rozwiązać tę sprawę. Jest rozdarta, ponieważ ma bardzo ciężko chorą matkę, którą na co dzień opiekuje się pielęgniarka. Jednak wraca i rozpoczyna śledztwo. Wtedy wracają demony przeszłości… Na miejscu jest Markowski, który nadal dowodzi swoim zespołem. To ponownie historia Rebrowa staje się motorem zdarzeń w drugim sezonie serialu, ponieważ to na progu jego chaty pojawia się tajemnicza Alsu… – opowiada.
– Wyśmienicie się złożyło, że kontynuujemy Watahę po kilku latach. Pozwala nam to spojrzeć z nieco innej perspektywy na to wszystko, co się tutaj dzieje. Serial odnosi się do aktualnych zjawisk, występujących w Polsce i Europie. Tak było z pierwszym sezonem, tak też jest z drugim – mówi Artur Kowalewski. – Już widzimy, że życie dogoniło to, co wymyślili scenarzyści – podsumowuje.