Bieszczadzka Straż Graniczna traktuje to jak zwykłe wykroczenie i karze turystów, którzy marzyli o zdjęciu ze słupem granicznym. W nomenklaturze Straży Granicznej tego typu przekroczenie granicy nazywane jest potocznie “zajściem turystycznym”.
W ostatnich latach, szczególnie w czasie wakacji, popularność zyskuje nowa forma selfie – ze słupem granicznym, które szczególnie chętnie wykonywane jest przez turystów na zielonej granicy w Bieszczadach. Chwila zabawy, pamiątka, która pozwoli zabłysnąć w mediach społecznościowych, które kończą się zwykle mandatem. Należy pamiętać, że tego typu zachowania są nielegalne.
Jak podaje portal isanok.pl, w ostatnim czasie aż pięcioro turystów, w tym dwóch z Iralandii, tego samego dnia zostało ukaranych mandatami za nielegalne przekroczenie granicy między Polską a Ukrainą w Bieszczadach. Co robili? Chcieli zrobić zdjęcie ze słupem granicznym… Każda z ukaranych osób musi teraz uiścić mandat w wysokości od 50 do 100 zł, który wystawiła im Straż Graniczna.
Turyści tłumaczą się najczęściej w kuriozalny sposób. Próbują wyjaśniać, że nie zauważyli przekroczenia granicy zewnętrznej Unii Europejskiej, a mijane wcześniej tablice z ostrzeżeniami nie traktowali całkiem poważnie.
– Najwięcej przekroczeń granicy tzw. turystycznych odnotowujemy w Bieszczadach szczególnie w rejonie masywu góry Rozsypaniec na Przełęczy Bukowskiej. Od początku tegorocznych wakacji takich zdarzeń było tam siedemnaście. Drugim, atrakcyjnym dla turystów rejonem w Bieszczadach, jest znak graniczny nr 13, gdzie w pasie drogi granicznej przebiega szlak turystyczny od góry Wielka Rawka do Krzemieńca. Tutaj turyści widząc jak granica skręca wędrują wprost do ukraińskiego słupka i tam robią sobie zdjęcia – mówi portalowi isanok.pl Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu.
Od początku wakacji Straż Graniczna wystawiła już 42 mandaty dla niesfornych turystów. Kilkadziesiąt przypadków zakończyło się też pouczeniem miłośników “zagranicznego selfie”.