Dziś Bieszczady to miejsce gdzie turyści szukają odskoczni i wypoczynku. Kiedyś toczyły się tu krwawe walki, a na górskich zboczach ginęło tysiące żołnierzy. Tak było na Trohańcu (939 m n.p.m.), kulminacji pasma Otrytu. Od lat przypominał o tym skromny krzyż poświęcony poległym w I wojnie. Teraz zastąpił go nowy.
Krzyż przypominający o tragicznych wydarzeniach, który turyści mogli napotkać przy obecnym szlaku konnym, postawiono w 2000 roku. Z czasem jednak zniszczał. – Zastąpił go autentyczny krzyż sprzed 100 lat, odzyskany po renowacji cmentarza w Skwirtnem w Beskidzie Niskim, który do blasku przywrócił Ryszard Majka, słynny przewodnik beskidzki z Krosna – tłumaczy Edward Marszałek, rzecznik prasowy RDLP w Krośnie. – Ma on zresztą za sobą renowacje kilkunastu tego typu krzyży, które stanęły przed laty na leśnych cmentarzach w Beskidzie Niskim, Bieszczadach i na Pogórzu.
Montażem zajęli się leśnicy z Nadleśnictwa Lutowiska.
– Pod Trohańcem, tuż przy szlaku, znajdują się liczne mogiły węgierskich żołnierzy, które ten krzyż upamiętnia. Sporo tu śladów wojny w postaci okopów, transzei i odłamków ciągle znajdowanych po lesie – zaznacza Rafał Osiecki, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Lutowiska.
Wkrótce na krzyżu pojawi się też tabliczka z tekstem, widniejącym tam wcześniej. To inskrypcja pochodząca z jednego z cmentarzy wojennych w Beskidzie Niskim.
„Nie płaczcie, że leżymy tak z dala od ludzi,
A burze już nam nieraz we znaki się dały,
Wszak słońce co dzień rano tu nas wcześniej budzi,
I wcześniej okrywa purpurą swej chwały”.
Poległym żołnierzom węgierskim na polu chwały – zima 1914 – 1915”
W walkach w Bieszczadach poległy setki tysięcy żołnierzy walczących wojsk – w obu armiach byli wówczas Polacy zmuszeni do służby w wojsku zaborców.