
Maria Faran / fot. Lidia Tul-Chmielewska
Spotkanie z panią Marią Faran, to wzruszające i wielkie doznanie. Niesamowita pamięć i dar przekazania informacji, sprawiają, że można godzinami słuchać jej wspomnień i opowieści.
Urodziła się w Polanie, wraz z rodziną zmuszona została w 1945 roku do ucieczki na Dolny Śląsk. Wróciła do rodzinnej miejscowości mając 17 lat. W latach 1965-1998 pracowała w bibliotece i świetlicy wiejskiej w Polanie, po przejściu na emeryturę, aktywnie wspomaga inicjatywy środowiskowe, będąc często ich pomysłodawcą. To dzięki jej determinacji i zaangażowaniu od 1969 roku – powstały zbiory i zachowana została dokumentacja, fotografie – obecnie znajdujące się w Izbie Pamięci, którą pani Maria prowadzi.
Lidia Tul-Chmielewska: Proszę opowiedzieć o swoich losach tutaj w Polanie.

Maria Faran / fot. Lidia Tul-Chmielewska
W 1944 roku w nocy z 29 na 30 marca, banderowcy dokonali pierwszego zbiorowego mordu na Polakach. Zginęło wtedy 8 mieszkańców w Serednim Małym (gm.Polana). Nękano nas rewizjami, nocnymi najściami, rabunkami, fałszywymi donosami na gestapo. Młodzież przymusowo była wysyłana na roboty do Niemiec. Większość rodzin polskich – moja rodzina również – nie nocowało w domu. Moja rodzina wówczas również ukrywała się po rowach i lasach – do dziś boje się wejść do lasu (w oczach pani Marii pojawiły się łzy – red.).

fot. Lidia Tul-Chmielewska
Wtedy w Polanie utworzyła się polska samoobrona złożona z organizacji „Strzelców” i ludności cywilnej, która to się połączyła z jednostką partyzancką w Otrycie – grupą Mikołaja Kunickiego. W 1944 roku po raz pierwszy wezwano polaków do opuszczenia domów, część mieszkańców Polany opuszcza swoje gospodarstwa. 23 września 1944 roku Polana znajduje się w granicach ZSRR. W opuszczonych domach zakwaterowano NKWD i IV Front Ukraiński. 29 czerwca w uroczystość św. Piotra i Pawła, odbyła się w kościele ostatnia msza odprawiana przez ks. Franciszka Glazera. Wtedy Polacy wraz księdzem postanawiają opuścić swoja ojcowiznę, jadąc w nieznane. Umęczeni falą mordów, okrucieństwem i prześladowaniami – wyjeżdżają czując się jak wygnańcy. Nawet nie wyobraża sobie pani, jaki był płacz, rozpacz i ból (pani Maria wyciera łzy – red.). Widziałam to wiele lat później jeszcze w oczach matki i ojca. Wyjeżdżaliśmy w trzech transportach, pierwszy był największy, bo liczył ok 1500 osób. Byliśmy konwojowani przez wojsko w obawie przed napaścią przez UPA. Nasza tułaczka trwała przez miesiąc, zanim osiedliliśmy się na Dolnym Śląsku.
Czy pani wie, co wówczas się działo w Polanie?
W latach 1945-51, po wyjeździe Polaków, nowa władza Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej założyła w Polanie 3 kołchozy w Górnej, Środkowej i Dolnej Polanie. Dewastowano kościół. W 1949 roku zbudowano świetlicę, którą przykryto blachą z kościoła. Plebanię przy kościele zajął urząd kołchozowy, na plebani przy cerkwi (popówce) urzędowała gmina. W szkole dzieci uczyły się w języku rosyjskim i ukraińskim.
Po roku 1951, kiedy nastąpiły zmiany granic, obecni mieszkańcy Polany – jako obywatele ZSRR -wyjeżdżają z Polany w okolice Odessy (niektórzy pod przymusem). Zaczynają wracać Polacy do swoich domów. W 1952 roku wraca wraz z grupą mężczyzn mój ojciec. W 1958 roku do Polany powraca 13 rodzin z Dolnego Śląska oraz 11 rodzin z okolic Odessy. We wsi ocalało 46 domów, które po remontach zajmują rodziny. Przybycie do Polany dawnych mieszkańców wprowadziło ducha i klimat okresu przedwojennego. Czuło się radość z powrotów, wiarę i patriotyzm. Niezmiernie trudne warunki, brak dróg, światła nie spowodowały poddania się mieszkańców. Życie zaczęło się rozwijać. Ludzie nawzajem pomagali sobie w pracy, organizowali wspólne zabawy. Dodam, że w zimnych pomieszczeniach i przy lampie naftowej, do udziału w różnego rodzaju imprezach garnęli się wszyscy – dzieci, młodzież, osoby starsze. 14 października 1968 roku w Polanie pierwszy raz rozbłysnęło światło elektryczne. Ukończono również budowę drogi (mała pętla). Ja wówczas prowadziłam Zespół Teatralny, graliśmy sztuki, robiliśmy przedstawienia. Życie kulturalne Polany, mimo biedy – naprawdę kwitło.

Maria Faran / fot. Lidia Tul-Chmielewska
Wtedy podjęła się Pani prowadzenia świetlicy w Polanie?
Pracę w świetlicy i bibliotece podjęłam z potrzeby ducha (pracowałam społecznie). Były ze wszystkim kłopoty i trudności, brak pieniędzy, na jakikolwiek remont pomieszczeń, nie było nawet na podstawowe potrzeby, nie było zrozumienia ze strony władz, bo ja ciągle czegoś potrzebowałam, czasem żebrałam wręcz u władz, ale nie brakowało mi sił i determinacji. Problemy zewsząd, nie podcinały mi skrzydeł. Urodził mi się wówczas pomysł stworzenia zespołu muzycznego. Bez profesjonalnego sprzętu, na własnoręcznie wykonanych gitarach (z desek z elektryczną przystawką), z prowizorką nagłaśniającą powstał zespół „Czarne stopy”. Wtedy łaskawie władza dostrzegła naszą determinację, samozaparcie i talent – fundując nam nowy sprzęt muzyczny.
W Polanie coś drgnęło?
Tak. Z własnym programem artystycznym wyjeżdżaliśmy poza granice Polany. Świetlica została otoczona większą opieką, działał nawet Wydział Kultury i Powiatowa poradnia Kulturalno-Oświatowa. Mogłam korzystać z pomocy instruktorów, co działało bardzo mobilizująco. Czułam, że to co robię, że mój czas, który bez reszty poświęcam swojej działalności – jest doceniane i potrzebne. Taka świadomość jest niezbędna, na co dzień, przy takiej pracy, kiedy trzeba tworzyć kulturę, bez środków, pomocy, być jednocześnie reżyserem, scenarzystą, aktorem, zaopatrzeniowcem, tragarzem, palaczką i sprzątaczką. Praca absorbująca, ale dająca satysfakcję

Maria Faran / fot. Lidia Tul-Chmielewska
Zdecydowała się pani wszystko zapisywać, utrwalać?
W 1969 roku założyłam kronikę, gromadziłam świadectwa i dokumenty obrazujące działalność „Polany przedwojennej”. Dokumentów, zdjęć nie było za wiele, gdyż ludność prześladowana przez okupantów, niszczyła wszystko, by niczym się nie narazić. Jednak gromadziłam cały czas materiały, szukając i poszukując. Teraz dysponuję wieloma już zdjęciami i dokumentami na podstawie, których chcę ukazać bogata historię i kulturę Polany do roku 1945. Tym samym chcę uzupełnić kronikę sprzed tego właśnie okresu. Przyjeżdżając w sierpniu 1958 roku do Polany, znając tylko nizinne ziemie Dolnego Śląska, byłam zauroczona krajobrazem Polany, przyrodą wokół. I myślę, że gdyby nie to zauroczenie, które trwa do dziś, to nie wiem, czy możliwe byłoby wytrwanie w tak trudnych warunkach w początkach lat 1958-64. Brak światła elektrycznego, brak dróg dojazdowych, co powodowało brak środków do lokomocji. Ale wiem już z własnego oświadczenia, że to wszystko, co wydaje się niemożliwe do zrealizowania, staje się możliwe, wystarczy tylko naprawdę tego chcieć. I tak wtedy urodziła się myśl, aby pomimo tych warunków, przeszkód i przeciwności, ożywić środowisko Polany, tym samym podtrzymać tradycje kulturalne z jej czasów przedwojennych, które naprawdę były przebogate w różnorodną działalność. I tak chce mi się do dziś.

fot. Lidia Tul-Chmielewska
Cały czas aktywnie Pani działa w Polanie?
Jestem człowiekiem czynu. Mam mnóstwo pomysłów i jeszcze energii do działania. Organizuję i współorganizuję pikniki rodzinne, majówki, jasełka, Misterium Męki Pańskiej, występy lokalnego kabaretu. W 2007 roku opracowałam tablicę informacyjną o historii nieistniejącego kościoła rzymsko-katolickiego. W 2008 roku udało mi się doprowadzić do zawiązania koła Emerytów i Rencistów w Polanie. W 2008 roku współorganizowałam obchody 50-tej rocznicy powrotu do Polany wysiedlonych mieszkańców.

fot. Lidia Tul-Chmielewska
Pani Mario, spełniło się Pani marzenie – otwarto Izbę Historyczną „ Polańskie Zbiory Historyczne”…
Ma pani rację, to było największe moje marzenie. 11 listopada 2013 roku odbyła się uroczystość Święta Niepodległości i otwarto właśnie tę Izbę z udziałem mieszkańców i ówczesnego wójta gminy Marcina Rogackiego. Izba powstała w ramach III projektu „ Polańskie Zbiory Historyczne” (wcześniejsze projekty to: „Ocalić od zapomnienia – dziedzictwo Polany” – 2009 rok, i „Pozostawić po sobie ślad” – 2012 rok). Wreszcie mogłam wyeksponować latami gromadzone w domu dokumenty, stare fotografie, dawne sprzęty gospodarskie. Izba została umieszona w budynku świetlicy wiejskiej w Polanie. Na zewnątrz zawieszona zostaje mapa przedwojennej Polany, z zaznaczonymi domostwami, a w legendzie podane są nazwiska dawnych właścicieli. Współtworzyłam tę mapę, której kopie rozsyłam do wielu ludzi, którzy do mnie piszą, z rodzin wysiedlonych dawnych mieszkańców.
Powstał również IV projekt „Ocalić od zapomnienia- zachować historię tej Ziemi” – mówi pani Hanna Myślińska – w ramach, którego wytyczona została ścieżka dydaktyczno-historyczna do Polany Ostre, miejsca dawnej kopalni ropy naftowej, zamontowano kierunkowskazy, zamontowano tablice informacyjne, z pełnym rysem historycznym o kopalni, której treść opracowała pani Maria. Na tablicy o historii młyna w Polanie również wisi treść opracowana przez panią Marię. Obecnie z własnej inicjatywy pani Maria opracowała tablicę informacyjną o historii Polany, która zawiśnie na ścianie świetlicy, przy obecnej już mapie. Będzie to kompendium wiedzy o bogatej przeszłości naszej miejscowości.
„To żywe archiwum IPNu” – tak podsumował osobę pani Marii obecny przy wspólnej rozmowie Witold Smoleński.

fot. Lidia Tul-Chmielewska
Do rozmowy dołącza się pani Hanna Myślińska:
W 2009 roku związuje się Grupa Inicjatywna wsi Polana. Od tej pory realizowane są liczne projekty przy wsparciu Fundacji Bieszczadzkiej – mówi pani Hanna – wokół pani Marii tworzy się grupa lokalnych działaczy (nauczyciele i uczniowie szkoły, rodzice, starsi mieszkańcy). To pani Maria, miłośniczka historii naszego regionu, propagatorka śladów polskości na tym terenie, dzięki swojej ogromnej wiedzy i pasji, zafascynowała nas wszystkich dziedzictwem naszej wioski. Pociągnęła nas wszystkich do pracy wolontariackiej.
W okresie od kilkudziesięciu lat mojej pracy społecznej – mówi pani Maria – były chwile radosne i przykre, czasem bardzo trudne, bolesne, ale z wielką przyjemnością wracam do momentów radosnych i tylko te staram się zapamiętać. Jedno wiem, że w kulturę warto inwestować –podsumowuje na koniec.
W projektach wspierają panią Marię aktywnie liczni społecznicy, wolntariusze m.in. Hanna Myslińska, Witold Smoleński, Agnieszka i Stanisław Oskorip, Anna Stępniewska, Lena Wiercińska, Andrzej Majewski, Tadeusz Kusy, Cecylia Kania, Karolina Smoleńska, Marek Faran, Adam Cichoń Danuta Maj, dyrektor GOK w Czarnej Urszula Pisarska–Plezia, ks. proboszcz Stanisław Gołyźniak.
Działanie pani Marii Faran ma ogromny wymiar edukacyjny, dzięki nim uczymy się o historii naszej Małej Ojczyzny, rozbudzamy zainteresowanie przeszłością, która dzięki inicjatywom pani Marii zostaje „ocalona od zapomnienia” – na koniec dodaje pani Hanna z wielkim szacunkiem dla wiedzy, osoby i działalności dla Marii Faran.

fot. Lidia Tul-Chmielewska
Porozmawiajmy o Bieszczadach!
Dołącz do grupy Bieszczady.Land na Facebooku
