Kościół w kukurydzy, który powstał w jedną noc

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska


Reklama

Artykuł znajduje się poniżej reklamy

Turyści przez wiele lat zatrzymywali się w tym miejscu by na własne oczy zobaczyć dzieło rąk ludzkich powstałe jednej nocy w łanach kukurydzy. A władza ludowa groziła natychmiastową rozbiórką…

Zbudowano kościół. Co w tym dziwnego? Gdyż zbudowano go w jedną noc…

Bieszczady mają pewne historie tak niewiarygodne, że zdawałoby się wręcz niemożliwe i nieprawdopodobne. A jednak, gdyby nie to, że są udokumentowane, żyją świadkowie wydarzeń i stoją np. dowody tych historii – pewnie trafiłyby do lamusa bajań i legend bieszczadzkich opowieści.

Człowiek jak się zaweźmie to i górę przeniesie, a gdy jest cały zespół ludzi – to potrafi dokonać nieprawdopodobnego. Taka historia wydarzyła się kiedyś w Nowosiółkach – obecnie należących do Gminy Baligród.

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska

A było to tak…

W czasach, kiedy władza bardzo nieprzychylnym okiem patrzyła na gromadzących się obywateli w kościołach (lata 70-te), mieszkań


Reklama

Dalsza część artykułu znajduje się poniżej reklamy

cy wsi Nowosiółki byli pozbawieni własnego. Władze gminy powiatu odmawiały mieszkańcom budowy, sugerując, że we wsi stoi kaplica, przy której mogą się modlić, a i w oddalonej o 4 km Żernicy stoi również opuszczona kaplica. Mieszkańcy i ówczesny ks. Jan Jakubowski (proboszcz parafii w Hoczwi) pisali pisma z prośbami we wszystkich możliwych kierunkach. Spotykali się z negatywnymi odpowiedziami. Proponowano wówczas, by zbudować kościół w Zahoczewiu, w miejscu rozebranej cerkwi, nawet przystąpili mieszkańcy do odgruzowywania i oczyszczania terenu, wyłoniono już komitet odbudowy kościoła i z początkiem stycznia 1975 roku podjęto ponownie starania u władz. Ponieważ odpowiedź była po raz kolejny negatywna, proboszcz wystąpił z wnioskiem o przeniesienie do Zahoczewia jednej z opuszczonych cerkwi bieszczadzkich. Gdy i ta propozycja została przez władze odrzucona, proboszcz oświadczył, że nie pozostaje nic innego, jak podjąć budowę bez zezwolenia.

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska

Czujna władza, ale i sprytni mieszkańcy


Wieść o tym planowanym czynie, zmobilizowała władze państwowe do szczególnej czujności, co nie przeszkodziło jednak, iż przez całą wiosnę trwały przygotowania do budowy kościoła. Zrezygnowano z placu po rozebranej cerkwi w Zahoczewiu, będący formalnie gruntem państwowym i postanowiono budować na prywatnej parceli w Nowosiółkach, zaledwie 30 metrów od szosy. Celem zamaskowania prac przy budowie fundamentów posadzono kukurydzę, która – jak się później okazało – świetnie spełniła swoje zadanie.

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska

Z kukurydzy wyrósł

Tak o tych planach w książce Krzysztofa Potaczały „Bieszczady w PRLu” opowiada mieszkaniec wsi:

My gromadziliśmy zapasy drewna jodłowego i sosnowego. Na konspiracyjnym spotkaniu ks. proboszcz przedstawił szczegółowy projekt świątyni podzielił zadania.

Tymczasem…

Proboszcz okazał się nader sprytny, gdyż wymyślił obsadzenie prywatnego i wyznaczonego pola kukurydzą. A ta, jak na życzenie, wystrzeliła w górę, była dorodna i gęsta. Dało to możliwość wykonania prac przy fundamentach bez zwracania niczyjej uwagi.

Po starannym przygotowaniu duszpasterskim całej parafii z okazji odpustu św. Anny, przystąpiono do pracy. Dnia 30 lipca 1975 roku wytyczono miejsce pod przyszły kościół i tego samego dnia zrobiono fundamenty. Wszystko było drobiazgowo zorganizowane.

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska

Tak daną sytuacje opisuje ks. M. Jastrzębski w materiale „Kaplice dojazdowe powstałe na terenie Diecezji Przemyskiej w latach 1966-1976”- Przemyśl 1976 (maszynopis)”

O zmroku grupa ściśle wtajemniczonych rozpoczęła sprowadzanie elementów w pobliże miejsca budowy. Koło godziny 22 zaczęły nadciągać grupy ludzi z całej parafii, około północy było ich już ponad pół tysiąca. Montaż przygotowanych części rozpoczął się o godzinie 23. Noc była wyjątkowo ciemna i mglista. Tempo pracy zadziwiające, budowla rosła w oczach. Oświetlenie dla pracujących stanowiły kieszonkowe latarki elektryczne. Gdy ukazywały się w oddali światła samochodów, zawiadamiały o tym czujki obserwatorów i lampki natychmiast gasły. Dzięki czujności, budowy nie zauważył milicjant patrolujący dwukrotnie w nocy ten odcinek drogi. O godzinie 2 w nocy stały już krokwie wieżyczka, o godzinie 7 rano praca była z grubsza zakończona. Do godziny 11 dokonywano poprawek i szklono okna. Około 9 przyjechała milicja z Leska i z Baligrodu, nakazując ludziom zaprzestać pracy, ale nikt jej nie słuchał. O godzinie 11 ks. J. Jakubowski wśród ogólnego wzruszenia wszystkich licznie zgromadzonych parafian odprawił w nowo budowanym kościele pierwszą mszę świętą, a o godzinie 15 przyjechał ks. Bp. T. Błaszkiewicz i dokonał poświęcenia kościoła pod wezwaniem św. Józefa Oblubieńca NMP. W przemówieniu swoim ks. Biskup wyraził parafianom uznanie za odwagę, podziękował za ofiarność i zachęcił do dalszych starań o świątynię. Ks. Biskup w drodze powrotnej wyminął w Nowosiółkach wojewodę krośnieńskiego Grochalę, który tam jechał patrzeć na to wydarzenie. Od samego rana w niedzielę przyjeżdżali na miejsce budowy ludzie z całej okolicy, zatrzymywali się tam również turyści jadący w Bieszczady i solidaryzując się z wiernymi składali ofiary na kościół.

Władze szukały winnych

Ta akcja budowy kościoła w Nowosiółkach zyskała szczególny rozgłos, władze szybko, więc postawiły przy drodze zakaz zatrzymywania się. W ciągu kilku najbliższych dni funkcjonariusze MO przesłuchali ok. 40 osób, każdą z nich po 3 do 5 godzin. Według relacji przesłuchiwanych, traktowano ich ordynarnie, straszono więzieniem. Po miesiącu śledztwo zamknięto i sprawę przekazano Sądowi Rejonowemu w Lesku, gdzie 1 października 1975 roku odbyła się rozprawa przeciwko 7 oskarżonym. Zasądzone grzywny oraz opłaty sądowe i koszty wynosiły ogółem 328 210 zł. Wezwanemu do wojewody krośnieńskiego, proboszczowi postawiono zarzut, iż sieje rozdźwięk między władzą ludową a ludnością. Tymczasem jeszcze jesienią parafianie wybudowali drogę dojazdową do kościoła, wewnątrz zaś wykonali betonową płytę pod podłogę.

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska

Pod znakiem kukurydzy

W związku z budową kościoła magazyny GS w Nowosiółkach i Baligrodzie otrzymały zakaz sprzedaży materiałów budowlanych. Obawiano się, bowiem, że wierni w krótkim czasie przystąpią do wznoszenia murowanej świątyni. Drewniany kościółek, kryty blachą ma wymiary 13×8 m i wysokość 9,5 m. Dobudowano zakrystię (3,5×3 m). Okno kościoła stanowi zaszklony szczyt frontowy, a ciekawostką jest wymalowana na ścianie ołtarzowej kukurydza – znak niepowtarzalnych początków budowy.

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska

Kościół w Nowosiółkach fot./Lidia Tul-Chmielewska

Całe wydarzenie stało się legendarną opowieścią, a turyści do tej pory zatrzymują się w drodze, by zobaczyć na własne oczy budowlę, którą wzniesiono w jedną noc. Kościółek bardzo skromnie wyposażony, bez zbędnego przepychu i blichtru – ma niezwykłą moc we wnętrzu. Moc ludzkich serc i wiary w powodzenie.

Polecam wszystkim, którzy nigdy tam nie byli.

Materiały źródłowe:

  • „Parafie Bieszczadzkie” – seria socjologiczna –ks. Andrzej Potocki (1987)
  • Bieszczady w PRLu-2 – Krzysztof Potaczała – „Kościół zbudowany w jedną noc”


Porozmawiajmy o Bieszczadach!
Dołącz do grupy Bieszczady.Land na Facebooku


Reklama


Zostań patronem portalu Bieszczady.Land

Bądź na bieżąco!
Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter.